Henryk CzubałaRomuald Oramus, Radość iluzji malarskiej. Eseje o sztuce
Palimpsesty pamięci i wyobraźni
Kiedy oglądamy obrazy Romualda Oramusa lub czytamy jego szkice o sztuce spostrzegamy niemal wszędzie artystyczne manifestacje ironicznego dystansu do świata, rzeczy i ludzi. Dystans obserwatora przejawia się nie tylko w stosunku do świata karnawalizowanych rytuałów i obrzędów, ale także wobec swoich doświadczeń i przeżyć artystycznych, będących rezultatem nieustannego poszukiwania inspiracji w sztuce oraz obrony własnej niezależności i oryginalności artystycznej. Jego wyobraźnia- refleksyjnie, socjologicznie i antropologicznie ukierunkowana- sprawia bowiem, że ludzkie zachowania układają się na jego obrazach w czytelne społeczne wzory ( o czym świadczą także ich tytuły).
Artysta wierzący w siłę malarstwa jako sztuki iluzji, czyni z niej narzędzie demaskacji rzeczywistości, a więc potęgowania świadomości. Również refleksje eseistyczne Oramusa wydają się świadectwem tego dążenia współbieżnego z celami jego sztuki, w której obraz świata przekształca w teatr, zaś ludzi uwiezionych w swoich społecznych rolach- w aktorów, przedmioty na tych obrazach przedstawione i najczęściej jakby „ kątem oka” dostrzeżone – przemienia „mimochodem” w „sceniczne” rekwizyty… Tak jest na obrazach – pamiątkach Pierwszej Komunii, przedstawiających sceny rodzinne, obrazach-aluzjach do uczt możliwych, albo przedstawieniach zajęć umysłowo-komputerowych i, równie dobrze znanych z kultury masowej, scen z klubów fitnessowych oraz siłowni, które za ironiczne tło mają wnętrza i krajobrazy zabytkowe. Albowiem dla Oramusa malarza widzieć i malować oznacza afirmować rzeczywistość i ją rozumieć.
To teatralne i ironicznie malarskie transformowanie realistycznych „cytatów” ze świata, z właściwą Oramusowi lekkością przekształca się w erudycyjny i artystowski popis – w manifestację artystycznej siły pastiszu, naśladowania konwencji, w zestawienia i kontrasty estetyk, w tę znakomitą ludyczną grę stylów i artystycznych aluzji do znanych dzieł sztuki.
Oto sens widocznego tu pastiszowania i kolażowania, cytowania i zestawiania, tego jakże współczesnego miksowania, które jednak - dodajmy- przekracza zakres awangardowego eksperymentowania sztuki modernistycznej, podobnie jak i próg postmodernistycznej, zredukowanej sztuki zmysłowości, pojmowanej jako dziedzina epatowania, podglądania i uwodzenia- albowiem artysta obie tradycje przezwycięża, akcentując jednak ich dziedzictwo !
Oramus uważnie i niemniej nieufnie śledzi to wszystko, co pojawia się także w polu jego świadomości, a jego teoretyczne refleksje są narzędziem tego dystansu, który siat na tych obrazach, budowany z fragmentów i „niedbałych” kadrów, przemienia w udramatyzowane widowisko. Nawet codzienne przedmioty występują na nich bowiem w roli cytatów z rzeczywistości: znajdujemy tu solniczki, sztućce, komputery, kremy, komunijne świece, przyrządy gimnastyczne, które kierują nas ku ponadprzedmiotowym sensom i ku refleksji nad codziennością, w której jesteśmy zanurzeni. Przeżycie estetyczne, które odsłania swój kontemplatywny wymiar, łączy się tu z przeżyciem metafizycznym. Artysta chce bowiem przekroczyć ograniczenia „odczuć indywidualnych” w tym samym stopniu, co ograniczenia odczuć zbiorowych, gdy jako eseista i malarz odsłania globtroterski rys swej wyobraźni, w której przeżycia, doświadczenia i obserwacje tworzą koktajl estetyczny, albo inaczej: ironicznie miksowany palimpsest obrazów. Oto jak katachreza, ta zasada postmodernistycznej sztuki, znajduje właściwe zastosowanie!, w którym Oramus ujawnia cały swój warsztat i talent malarza oraz grafika.
Te obrazy i eseje świadczą o tym, że proces nasycenia wyobraźni – owo osadzenie się wrażeń i przeżyć estetycznych zwłaszcza w odruchach i pamięci artysty- a więc wiedza i doświadczenie obecne w jej pokładach, w porządku artystycznego postrzegania świata, interesują Oramusa artystę nie mniej niż Oramusa krytyka sztuki. Uważam, że tę samą estetykę można choćby filmach Kennetha Branacha ( które łączą Oramusa nawet w kompozycjach choreograficznych), podobnie jak i w całej postmodernistycznej kulturze.
Łatwo tu zauważyć skłonność do „widzenia naraz”- niemal „wszystkiego” – jego zainteresowane siłami kierującymi artystycznym postrzeganiem, artystyczną uwagą, gdy buduje otwarte i dynamiczne, złożone z aluzji i fragmentów kompozycje, tworzy swoje „eliptyczne” światy, w którym to co peryferyjne – podobnie jaki to co w centrum- traci swą przestrzenną tożsamość; jakże podobnie jest z tym co sakralne oraz z tym co należy do sfery profanum, co pierwszorzędne i drugorzędne, co martwe i żywe, niezwykłe i pospolite, poważne i żartobliwe, groteskowe…- wszystko to układa się w rytuały, znakomite estetyczne świadectwa martwiejącego życia.
Albowiem Oramus ironizuje często zestawiając rzeczy niezauważalne- te czasem absurdalne kolaże i faktomontaże, owe cytaty z rzeczywistości są materią jego sztuki. W pomysłach – jakby scenograficznych- i w tych „choreograficznych” „martwych naturach” demonstruje swa fascynację światem i swój do niego dystans krytyczny. Walory dekoracyjne jego obrazów, piękno kompozycji lub uroki ekspresji kolorystycznej mają dla niego – jak się wydaje- znaczenie drugorzędne, podobnie jak formalistyczna wierność metodzie. Przede wszystkim w obrazach Oramusa następuje rehabilitacja literatury w malarstwie, albowiem one opowiadają- przedstawiając.
Z jego obrazów emanuje upojenie swobodą, erotyczna - ekstatyczna, dionizyjska – radość towarzysząca podziwianej zmienności świata, który pojawia się w przybliżeniach i fragmentach w wyobraźni artysty. Upojenie światem przechodzi w malarskie branie do siebie świata, a skarnawalizowana wyobraźnia Romualda Oramusa nakłada na rzeczywistość ironiczne filtry – ironiczny tryb doświadczania świata w tak intensywnych skrótach i kolażowych palimpsestach jest bowiem naturalnym porządkiem jego artystycznego doświadczenia.*