w górę

Lata 1989 - 1999. Dekada transformacji. Homo ludens i Fitness Club

    R. Oramus, Homo ludens VIII, 1995

    R. Oramus, Homo ludens VIII, 1995

    R. Oramus, Homo ludens X, 1995

    R. Oramus, Homo ludens X, 1995

    R. Oramus, Fitness Club III, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club III, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club VI, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club VI, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club VII, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club VII, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club IV, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club IV, 1997-1999

 W latach 90.  XX w. bohaterowie  moich obrazów  schodząc  ze sceny publicznej przestali być świadkami historii,  raczej „na parkiecie”, „na dywanie” snują swe małe sny o potędze. Mają mniej karykaturalne  fizjonomie. Bardziej groteskowe są sytuacje – pretensjonalne i banalne, w których się znajdują, lub o których marzą. Niemniej nadal zauważamy grę paradoksu, humor sytuacyjny, ton moralizatorski, ujmowany  z przymrużeniem oka. 

 

 Główne przedstawienia tego czasu to portrety metaforyczne, nawiązujące do cyklu Czas zatrzymany z początku lat 80., a przede wszystkim motywy śródziemnomorskie, ukazywane z wyraźnym podkreśleniem sztuczności i nierealności świata. Samotne postaci, akty kobiet i mężczyzn w relacji do bezkresu morza, ogrodu, czy labiryntu nie są już aktorami w grze rytuału, są jednostkami  stawianymi wobec czegoś  nieosiągalnego, panteistycznego i ponadczasowego. Obrazy przełomu lat 1980/90. są śladem nowej  rzeczywistości. Z jednej strony są skutkiem zachwytu światłem Południa po podróży do Włoch, z drugiej są śladem  transformacji modelu polskiego społeczeństwa,  po 1989 roku podążającego coraz bardziej w  stronę modelu społeczeństwa konsumpcji. Samotne persony  otoczone makietkami, klockami Lego, elektrycznymi zabawkami, obiektami-erzacami  pragnień posiadania określonych dóbr czy choćby odbywania  dalekich podróży, według wzorców biur podróży  czy też otoczone  maszynami zręcznościowymi w salonach gry,  z czasem stają się aktorami  w cyklu Homo ludens (1995-1998).

    R. Oramus, Niedostępne, 1991

    R. Oramus, Niedostępne, 1991

    R. Oramus, Oddaleni II, 1991

    R. Oramus, Oddaleni II, 1991

    R. Oramus, Oddaleni I, 1991

    R. Oramus, Oddaleni I, 1991

    R. Oramus,  Złudzenia, 1991

    R. Oramus, Złudzenia, 1991

We wcześniejszym Bachanaliach, cyklu obrazów i grafik z okresu  1986-1989 tkwił sen o potędze i permanentnej przyjemności istnienia. Nienasycenie w konsumpcji dóbr i bezkrytyczne do niej podejście po latach ponownie znajdzie upust w serii Fitness Club (1997-99).  Zachłyśnięci nową  ustrojową rzeczywistością, w myśl marketingowego hasła „podaruj sobie trochę luksusu”,  bohaterowie alkowy i dawnego narodowego rytuału zeszli do siłowni. Uwierzyli, że plastikowe, zawsze młode i zdrowe ciało jest przepustką do raju szczęśliwego pochłaniania dóbr doczesnych. Stworzyli sobie nową religię kultu złotego cielca (własnego), w której rolę mistrzów pełnią instruktorzy- szamani, quasi kapłani przebrani w stosowne stroje niczym celebranci w świeckich czy wyznaniowych  przybytkach. Bohaterowie dobrowolnie poddają się torturom na swych maszynach,  autoopresji, wierząc w swój mit herosa na parkiecie.

    R. Oramus, Bachanalia XI, 1988

    R. Oramus, Bachanalia XI, 1988

    R. Oramus, Bachanalia XII, 1988

    R. Oramus, Bachanalia XII, 1988

    R. Oramus, Bachanalia XVII, 1988

    R. Oramus, Bachanalia XVII, 1988

    R. Oramus, Na dywanie I, 1992

    R. Oramus, Na dywanie I, 1992

    R. Oramus, Na dywanie II, 1992

    R. Oramus, Na dywanie II, 1992

    R. Oramus, Na dywanie III, 1992

    R. Oramus, Na dywanie III, 1992

Krąg  rytuału zakreślił tu swój tor. Zrazu przekaz braku wolności w ucztach, demonstracjach i procesyjnych pochodach  z lat 80. staje się manifestacją stylu życia nakazanego modą,  jedynie słusznym standardem zachowań i zwyczajów. Uzbrojenie uczestników ulicznych  bijatyk, rynsztunek otępiałych żołdaków gier wojennych, ukazywanych we wcześniejszych pracach, a z czasem  kostium  bywalca fitness w stanie siłowego nawiedzenia należą do jednej rodziny fetyszów ćwiczeń  siłowych, w których pot i zadawany ból jest karą lub nagrodą w postaci pucharów - trofeów za pokorne z wysiłkiem wykonane zadania. Zarazem można tu dostrzec wspólną nić kultury masowej. Nakaz mody zbiorowych ludycznych zachowań przenosi się  do sali ćwiczeń, w której wyidealizowana realność bliska jest zręcznościowym i elektronicznym grom z  wytwarzaną wirtualną rzeczywistością symulatorów, ukazujących walki typu mortal  combat, czy szaleńcze wyścigi samochodów (cykl Homo ludens). Staje się ona także polem rywalizacji  o właściwie wyrzeźbioną muskulaturę, seksowny wygląd,  czy medialną atrakcyjność (cykl Fitness Club).

    R. Oramus, Fitness Club V, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club V, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club VIII, 1997-1999

    R. Oramus, Fitness Club VIII, 1997-1999

    R. Oramus, Homo ludens I, 1995

    R. Oramus, Homo ludens I, 1995

    R. Oramus, Homo ludens VI, 1995

    R. Oramus, Homo ludens VI, 1995

    R. Oramus, Homo ludens XIV, 1995

    R. Oramus, Homo ludens XIV, 1995

O obrazach tych Beata Gawrońska napisała:

[…] Oramus nie stwarza swojego świata na potrzeby sztuki. Wystarcza mu ten, który jest, przynosząc w swoim bogactwie nieustannie nowe tematy. Fascynuje go człowiek reagujący na te same co i on bodźce. Analizuje mity i fetysze współczesności.

 

Homo ludens  - to cykl nieco mniej rozrywkowy  niż sugerowałby tytuł. Sami obok siebie, ludzie pochłonięci elektroniczną zabawką, w paroksyzmie hazardu lub wirtualnej gry oddają się w zapamiętaniu iluzji sztucznych emocji. W mechanicznej iluzji przeżywają swe sny o potędze. Nachalny przepych salonów i prywatnych luksusowych wnętrz, w kontekście których rozgrywają się poszczególne sceny, potęguje groteskowość sytuacji. Maszyna zdominowała człowieka nawet w sytuacji tak ludzkiej jak zabawa.

 

Fitness Club - tytuł kolejnej serii prac, dosłowny i prześmiewczy zarazem, odnosi się do obowiązującego, medialnego nakazu zdrowego i wysportowanego ciała. Postacie na obrazach ćwiczą, wplecione w urządzenia rodem z zamkowej sali tortur. Przebrane w stosowne kostiumy  wyciskają pot i tłuszcz. Zawierzają szamanom – instruktorom, głoszącym radosną  nowinę w tv-shopie.

 

Co ciekawe metafory, różne wątki ikonograficzne, rola rekwizytu i kostiumu sytuują źródła inspiracji artystycznej w sztuce dawnej. Barwny i frenetyczny świat ludycznych zachowań ma swoje odniesienia nie tylko we współczesnej kulturze masowej, ale i w sztuce Breugela, Goi czy Ensora.

 

Środki malarskie, w swej naturze, dość tradycyjne, decydują o stronie formalnej. Oba cykle charakteryzuje świetlisty, chromatyczny kolor, choć w Fitness niemniejszą rolę odgrywają szarości i monochromy. Różnice pojawiają się w rozwiązaniach przestrzennych. Homo ludens to wciąż jakieś theatrum pudełkowej sceny, z iluzyjnym ukazywaniem poszczególnych planów. Natomiast   Fitness Club  to próba przestrzeni synkretycznej, równolegle ukazywanych, absurdalnie zestawianych epizodów i wątków.

 

Tym co wyróżnia te obrazy  z wielu innych będących komentarzem współczesności, to pewna wyczuwalna sympatia i zrozumienia dla ośmieszanych modeli a także, a może przede wszystkim, solidny warsztat malarski, stosowany z żelazną konsekwencją. Począwszy od przygotowania płótna, temperowej podmalówki aż po laserunki i impasta powierzchni. Prace dojrzewają etapami, przy czym etap pierwszy jest tym, co obecnie często zwykło się uważać za dzieło skończone. Wypełnione barwą i kompozycyjnie rozegrane płótno, zostaje poddane długotrwałej obróbce aż do zadawalającego malarza  efektu końcowego […].*

 
* Por. folder wystawy  Fitness Club. Romuald Oramus, malarstwo;  Space Gallery, Kraków 2000.
2025 Romuald Oramus. Wszelkie prawa zastrzeżone
Powered by Quick.Cms